Lublin, moje miasto

Lublin to miasto starych ludzi, codziennie rano jadących nie wiadomo gdzie i nie wiadomo po co, zajmujących każde wolne miejsce w i tak już zatłoczonym autobusie, cuchnących potem połączonym z zapachem szarego mydła i dziwnie patrzących na jakikolwiek przejaw młodości wokół nich. Zmęczenie i starcza postawa skontrastowane z szyderczym i wyniosłym wyrazem ich oczu pokazują głęboką niechęć do rozkwitających pokoleń, nieważne przez kogo w danym momencie reprezentowanych.

Lublin to miasto gorącego asfaltu, kocich łbów i zdezelowanych przystanków. To zapach rozgrzanych chodników, miasto taniego wina i podmostowych bywalców, obrzydliwie brudnej Bystrzycy i wątpliwego Zalewu. To odór moczu, miasto spalin i fabryk, reprezentant polskiej zaściankowości i zacofania.

Lublin to miasto sądu. Miasto ciągle osądzających ludzi, krytycznie patrzących na wszystko i wszystkich. (Tak, autorka jest tego świetnym przykładem). Miasto ludzi uważnie i podejrzliwie przyglądających się każdemu, kto staje na ich drodze. Miasto ludzi nieufnych i czekających na twój upadek, na to, że w którymś momencie się potkniesz, powinie ci się noga, a oni będą mogli w jakiś sposób na tym skorzystać.
Miasto prześmiewców.

Jest to miasto zaprzepaszczonych szans, z którego większość ucieka by szukać siebie na szeroko pojętym Zachodzie. I czy jest to Kraków, Wrocław czy Niemcy – niewielu wraca. Bo po co wracać do ludzi, którzy tak są zajęci swoimi konfliktami? Którzy bardziej niż o dobro ogółu troszczą się o własny interes czy prywatną, osobistą zemstę? Którzy skazują na klęskę ludzi postronnych, niczym nie zawinionych, byleby tylko podbudować swoje ego? Tak, takie zachowania widać nawet wśród nauczycieli w tak zwanych „renomowanych” szkołach. Doprawdy, godne podziwu.
Nie dziwcie się później, że stajemy się narodem egoistów i hipokrytów, w którym zatraca się ten wasz ulubiony patriotyzm. W końcu od dziecka słyszymy, aby „brać przykład ze starszych”.
Cóż…
Bierzemy.

Z drugiej strony…

Lublin to miasto łączące ludzi różnych narodowości. To miasto pozwalające na międzykulturową integrację i wzajemną wymianę doświadczeń, umożliwiające poznanie i docenienie cudzych poglądów i kulturowego dorobku, zauważenie ważności i złożoności kontaktów i integracji z szeroko pojętą odmiennością.
To miasto, dzięki któremu nigdzie nie wyjeżdżając możemy zaspokoić swoją podróżniczą ciekawość, zobaczyć jak inne kultury wpływają na rozwój nas samych, a w końcu zachęcić nas do samodzielnego odkrywania i głębszego poznawania tego, co dalekie i egzotyczne.

To miasto, które zmusza nas do zastanowienia się gdzie jest nasze miejsce w świecie, jaka nasza rola w jego kształtowaniu i rozwoju tego, co wokół.
To miasto popychające do społecznych działań i realizowania własnych koncepcji, nieważne czy tutaj, czy gdzie indziej.
Lublin to miasto inspiracji, wyzwalające w nas chęć zrobienia czegoś więcej, zasłużenia się. To miasto pozwalające poznać swoje pragnienia i zalety, pomagające kształtować swoje życiowe cele i zamierzenia, pomagające poznać nas samych, nasze pasje, talenty, odkryć nasz wewnętrzny potencjał i pokazujące w jaki sposób możemy go wykorzystać.

Lublin to miasto artystów. Nieważne czy tych grających w Krakowskiej Bramie, czy może malujących martwe natury w jednym z wielu Młodzieżowych Domów Kultury.
To miasto Józefa Czechowicza, Wincentego Pola, Pani Kozidrak i Panów z Budki Suflera. To miasto każdego z nas, każdego, kto kiedykolwiek zetknął się z jakąkolwiek dziedziną sztuki.
Miasto lubelskiego renesansu, pięknych kamieniczek, przytulnych uliczek i wszechobecnej muzyki. Miasto teatrów tańca i teatralnych improwizacji, miasto marzycieli, ulicznych trubadurów i malarzy, miasto naziemnych graffiti, ścian z talerzy i w końcu Miasto Poezji, wszechogarniającej magii codzienności, nocnych świateł i ciszy.

Lublin to miasto poetyckie, w którym każdy znajdzie swój ukochany zakątek, swoją samotnię, prywatne królestwo i ukojenie. To miasto zapachów, smaków i dźwięków, miasto zmysłów i doznań, gdzie na każdym kroku napotkać można jakąś cząstkę siebie – zapach porannej kawy, dźwięk skrzypiec czy smak lubelskiego piwa.
To miasto przeciwieństw. Hałasu dnia i conocnej ciszy. Piękna tego, co stare i brzydoty ulic. Miasto zaściankowe, a jednocześnie dążące do rozwoju i poznania nieznanego. Miasto ludzi pracy i rozrywki, w którym nic się nie dzieje, a jednak tyle się dzieje.

Lublin to miasto historii. Niegdyś „Jerozolima Królestwa Polskiego” i żydowski ośrodek kultury, miasto Unii Lubelskiej, Księstwa Warszawskiego, Galicji i Generalnej Guberni, miasto Majdanka i Lubelskiego Lipca. To miasto walki o wolność i wzajemnej pomocy w potrzebie. Miasto smutku i duchów przeszłości, budujące historyczną świadomość i solidarność z własnym narodem. Miasto pokazujące, że gdy chcemy, to potrafimy się zjednoczyć i dokonać czegoś wielkiego, że stać nas na to, o ile zapomnimy o istniejących podziałach, konfliktach, o strachu przed nowym i nieznanym, o ile choć trochę poszerzymy swoje myślowe horyzonty i wyjdziemy z naszego ciepłego, bezpiecznego światka.

Lublin to też miasto służby i wzniosłych ideałów. To miasto harcerzy, dzielnie kształtujących rzeczywistość wokół siebie. I choć ideały często chylą się ku upadkowi, Lublin to dalej miasto ludzi dążących do doskonałości. Ludzi omylnych i nie zawsze świecących przykładem, odchodzących od starych układów i porzucających dawne zobowiązania, jednak zawsze pamiętających o tym, co było, posiadających „kolekcję swoich barwnych wspomnień”, które nigdy nie zginą i będą przypominały o tym, że dewizą człowieka powinny być słowa harcerskiej piosenki: „zmieniaj świat, zawsze bądź sprawiedliwy i odważny, śmiało zwalczaj wszelkie zło, niech twym bratem będzie każdy”.

I choć wszyscy idziemy własną drogą, opuszczamy naszą małą Ojczyznę, to zawsze będziemy pamiętać o tym, co pozostawiliśmy tu po sobie, jakie cząstki nas zgubiliśmy w drodze i jak bardzo jesteśmy z nimi związani.
Nawet jeśli z samym tym miejscem nie wiążemy głębszych uczuć, to było ono świadkiem wszystkich przeobrażeń i zmian zachodzących w naszym życiu, wszelkich smutków i radości, zwycięstw i klęsk, ludzi, którzy byli, są i będą dla nas ważni. Lublin był niemym świadkiem wydarzeń, o których nawet nie mamy pojęcia, zdarzeń ważnych dla ludzi wokół nas i tych, którzy już przeminęli, a w końcu i dla nas samych.
Dlatego Lublin zawsze zostanie w naszych sercach jako coś istotnego, jako nasz cichy obserwator i sceneria filmu naszego życia, gdzie uliczny hałas jest muzyką, a wiatr nosi emocje.
Jako nasza wykreowana rzeczywistość.

Po osiemnastu latach życia w końcu bez wahania i wątpliwości mogę powiedzieć: Tak, Lublin to moje miasto. I jestem z tego dumna.
Żadne miasto nie jest doskonałe, Lublin także. Każde ma wiele wad, których przeciętny turysta nie jest w stanie zauważyć, jednak żyjąc w danym miejscu stają się nieznośne i uporczywe. Tak, Lublin też takie ma, nawet wiele.
Jednocześnie, mimo tych wad i niedociągnięć, Lublin jest niezwykle piękny w swojej prostocie i podniosły w swojej historii, ma potencjał, który możemy wykorzystać. Trzeba tylko go dostrzec, dostrzec to, że Lublin wcale nie jest gorszy od miast zachodnich, posiada nawet wiele aspektów, które można postawić wyżej.

Trzeba tylko tu wrócić. Wrócić i zacząć działać, trzeba odmłodzić to miasto, tak, by głos młodych w ogóle się liczył. Trzeba chcieć.

komentarze 3

  • hej! fajnie, że 18-latka jest w stanie dostrzec tyle dobrego w Lublinie :). kilka moich uwag: 1) może warto by było zamiast myśleć tylko o odmłodzeniu Lublina popracować też nad docieraniem do tych starszych osób? często się o nich zapomina, uważa za takie „zawalisiedzenia”, widzi ich pogardę w stosunku do młodych, a nie mówi się o pogardzie w drugą stronę. 2)brakuje mi w wyliczance osiągnięć kultury w Lublinie większego podkreślenia wartości działań teatralnych 3)”wielonarodowy Lublin” o którym się tak często w tym mieście mówi, to moim zdaniem jednak spore nagięcie, jeśli już to od biedy „kilkunarodowoy” ;) zresztą wyraźnej obecności innych narodów w Lbn w tym momencie brak, są to głownie przyjezdni artyści goszczący na festiwalach, nieliczni studenci. coraz bardziej znika pamięć o tradycji judaistycznej, którą próbuje na szczęście podtrzymywać i mówić o niej grupa zapaleńców działających w Lbn chociażby przy Bramie Grodzkiej 4) trochę chwilami dla mnie tekst zbyt hm…patetyczny? brakuje mi w nim lekkiego „brudu Lublina” ;)

    ale ogólnie fajny tekst. trafiłem na niego całkiem przypadkiem i nie żałuję poświęconej mu chwili :) dobrze, że w tym wieku dostrzegasz tak dużo rzeczy, obok których inni przechodzą ślepi. powodzenia w dalszym pisaniu!:)

  • pannaem wrote:

    Dziękuję ;)
    Tekst jest patetyczny, bo miałam nagłe olśnienie, że Lublin nie jest taki zły, potem mi przeszło. A że ta „niezłość” była bardzo kontrastująca z tym, od czego się zaczęło (śmierdzący ludzie w autobusie i nuda w pracy), dlatego też zostało to tak zaakcentowane.
    Jasne, można nawiązać kontakt ze starszymi osobami, tylko potrzeba tutaj chęci z obu stron, a taką chęć obecnie chyba trudno znaleźć. Poza tym jak niedługo wszyscy młodzi wyjadą, to nie będzie miał kto tej współpracy nawiązywać^^
    Jeśli chodzi o odmienne narodowości, to i tak jest ich sporo, zresztą nasze ulubione hasło „wielonarodowy Lublin” odnosi się przecież do całej historii Lublina, nie tylko tej współczesnej.
    O działaniach teatralnych w sumie niewiele mi wiadomo, dlatego nie mogłam się nad nimi rozwodzić, a jeśli chodzi o tradycję judaistyczną, to tendencje do jej pomijania chyba szybko nie znikną, chociaż może się mylę.

Dodaj komentarz