Nocne rozkminy są najlepsze. Szczególnie sprzyja im bezsenność i tęże nakręcają, nawet jeśli w początkowej fazie jesteśmy całkiem senni. Wybitnie sprzyja im łuna słońca, które powoli zmienia kolor nieba z czarnego jak smoła na blady z odcieniami pomarańczu na horyzoncie, który zwiastuje coraz mniej odległy w czasie, choć nadal daleki wschód. Szczytem marzeń jest wówczas zaszyć się na jakimś wzgórzu i zająć dobrą pozycję, by powitać za półtorej godziny dzień. Zwykle jednak wystarczy pocieszenie się smakiem papierosa i bladym wyobrażeniem, że palimy tegoż na wzgórzu jakiegoś pustkowia, oczekując wschodu.
Kiedyś już poszukiwałem, z sukcesem, wschodu, z grupą bliskich mi osób, jednak prawdziwa intymna zapowiedź brzasku winna być moim zdaniem przeżywana w samotności. Zwykle i tak wszyscy naruszający tę świętość słodko pochrapują w łóżkach. Co jest jeszcze do dodania to to, że papieros na wzgórzu powinien być co najmniej analogowy, w dobie papierosów elektronicznych, a bardzo kuszący wydać się może dodatek marysi, choć nie bądźmy takimi idealistami. Mężczyzna zapłacze ze szczęścia, gdy posiada zwykłego, tytoniowego skręta i dwa zimne browarki i nie będzie szukał dziury w całym, gdy już wybierze się na poszukiwanie nowego dnia. Jeśli chodzi o naturę muzyczną, szum wiatru i śpiewy pierwszych ptaków będą lepsze niż zabranie na przygodę iPod’a.
Zwykle takie przygody marzą się, gdy znajdzie się człowiek blisko swoich umiłowanych, nieskażonych cywilizacją miejsc, a nie ma nikogo, kto mógłby przeszkodzić w snuciu rozkminy. Zwykle rozkmina, która mogłaby być przez naturę pogłębiona, cieszy się sama sobą i wystarcza snucie jej, będąc otulonym kocykiem i leżąc w łóżku, bądź co bardziej sprzyjające tejże, spędzanie nocnych godzin na balkonie, ewentualnie przed domem. Trudno jednak dziś porwać się na przygodę i poszukać pierwszych promieni słońca, dzierżąc najwspanialszy wynalazek ludzkości zwany papieroskiem. Czy mi trudno? Nie, ale rzadko mam ochotę to naprawdę zrobić, a źle prowadzona rozkmina często zostaje sprowadzona przez logikę na mielizny romantyzmu. Jeśli jednak rozkmina zostanie przypieczętowana pierwszymi promieniami słońca, może powstać np. płyta Out of Season Beth Gibbons & Rustin Man (Beth Gibbons, wokalistka zespołu Portishead), czy doskonała powieść Michaiła Bułhakowa Mistrz i Małgorzata. Proszę nie pytać skąd wiem, że właśnie taka rozkmina przyczyniła się do powstania dwóch powyższych dzieł. Nie wiem tego, ale jestem jednocześnie przekonany, że tak było.
A teraz zamiast tracić czas na rozkminy o rozkminach zalecam ponowne przeczytane Mistrza i Małgorzaty. Ponowne, bo każdy człowiek już tę książkę czytał i nie dopuszczę myśli, że może być inaczej. Świat jest sprawiedliwy, taką mam nadzieję i za nieznajomość tego dzieła winno się karać srogo. Warto jest dodać myślom skrzydeł i znaleźć pagórek, gdzie przeczekamy ostatnią godzinę do wchodu słońca. Jest to środek konieczny do dalszego prowadzenia rozkminy, półśrodki jak papierosy czy kartka papieru znajdą się same.
Brak komentarzy