Pociągi są różowe

–Ada

Ech, te wasze wakacje

Ostatnio zdarzyło mi się wybrać na długi spacer po Krakowie. Paradoksalnie zdarza mi się to coraz częściej, gdy nadszedł czas sesji i teoretycznie nie powinienem mieć wolnej ani minuty. Tak czy inaczej spaceruję, trochę świeżego powietrza nie zaszkodzi, a zawsze mam w głębi siebie jakąś nadzieję, że gdy się przewietrzę od razu łatwiej będzie mi się zabrać za naukę do egzaminów. Spacerowanie rozpocząłem w okolicach Wawelu, a następnie idąc wzdłuż rzeki, skręciłem w okolicach Mostu Grunwaldzkiego i nie wiedzieć jakimi ścieżkami trafiłem w okolice Dworca Głównego, by po uprzednim kluczeniu w okolicy wrócić przez Stare Miasto do mieszkania.

Pierwsze spostrzeżenie – dochodzi godzina 22, a w mieście tłoczno, w sumie jak to w Krakowie, o tak wczesnej porze. Uwagę zwraca jednak wiek mijanych przeze mnie osób. Mianowicie, licealiści i gimnazjaliści. Jak przez ostatnie pół roku zastanawiałem się, gdzie podziali się wszyscy uczniowie, gdyż na co dzień widywałem jedynie studentów i osoby od studentów starsze, teraz zauważyłem, że wszyscy młodzi ludzie wyszli na ulice. Gorączka sobotniej nocy, umalowane małolaty biegną do klubów przeklinając siarczyście i sącząc piwo ze swoimi równie kolorowymi koleżankami. Obok jakaś grupka gimnazjalistów zmierza w kierunku Rynku, bo jak wiadomo najwięcej klubów jest właśnie tam. Chwila zastanowienia dlaczegóż by nagle przypływ takiej beztroski. Ach tak! Oni już mają wakacje, zakończyli swoją edukację i do września są 'wolni’. W mojej codzienności niestety nie jest tak kolorowo, gdyż czerwiec i początek lipca są dla studentów jak to by Jeti powiedział nie takie różowe. A może by nie powiedział, mniejsza z tym. To pociągi są różowe w Juwenalia, takie tekturowe.

Mamy więc miasto zdominowane przez uczniów, którzy wreszcie mogą wyzbyć się swojej grzecznej, szkolnej otoczki. Nie mam wcale im tego za złe, chętnie zrobiłbym to samo z grupą wesołych ludzi. Przechodząc obok Dworca Głównego oczywiście musiałem odwiedzić dworzec kolejowy. Od dziecka mam słabość od pociągów, a od kiedy stwierdziłem, że kolej to jest jak nabiał (kolej, zarówno jak i maślanka są zajebiste) moje ciągoty kolejowe przybrały jeszcze na sile. Snułem się po tym dworcu i stwierdziłem, że w zasadzie zmarnowałem dużo czasu, ze swojego pobytu tutaj. Kraków jest zbyt ładny żeby nie poświęcić przynajmniej jednego wieczoru w tygodniu na piesze poznawanie wszystkich zaułków. No tak, tylko aktualnie nie wiem czy jest to dobry pomysł, gdyż nie mam jeszcze wakacji.

Kiedyś pisałem na łamach bloga, że to miasto będę mógł nazwać swoim drugim domem. Najprawdopodobniej już tak się stało, bo niespecjalnie ciągnie mnie w rodzinne strony, wolę powiedzmy przebywać tutaj, jeśli wiem, że większości znajomych i tak w Lublinie nie ma. No, ale kontynuując, młodzi wyszli na ulice, a ja po chwili przypomniałem sobie jeszcze jedno. Mimo, iż pewne egzaminy przeskakują mi na wrzesień, więc moje wakacje nie będą tak pełne jak wakacje ów młodzieży to jednak wakacje zbliżają się wielkimi krokami. Mam więc pewien powód do radości – byle by do wakacji wszystkie sprawy związane z uczelnią pozałatwiać, choć jakoś aktualnie brak mi motywacji, a jednocześnie wiem, że za wiele czasu nie zostało, by ów motywację zdobyć.

Spaceruję, płyta The Wall zespołu Pink Floyd gra w słuchawkach mojego iPod’a, przemierzam zaułki, w których to w mieście Lublin mógłbym szybko pożegnać się ze swoimi zębami. Jakoś w Krakowie jest bezpieczniej niż na wschodzie Polski, przynajmniej w okolicach, w których ja się poruszam. Spaceruję dalej i stwierdzam, że takie piesze wędrówki to fantastyczna sprawa. W planach na najbliższą przyszłość muszę uwzględnić wschód słońca nad Jeziorem Zakrzówek, a trzeba przyznać, że przybywają niedługo do nas dwie pozytywne osoby, więc będzie z kim na tę wędrówkę wyruszyć.

A co do wakacji, pewnie wZlot podcasterów i wyprawa z moimi pyśkami w nieznane strony świata, o której nie mogę za wiele powiedzieć. I żeby się udała ta Francja, żeby nie dowalili mi jakiegoś egzaminu pod koniec września. Byłoby przepysznie, ach jak przepysznie. Ale zanim nadejdą wakacje trzeba babrać się tym uczelnianym gównie, więc apeluję do wszystkich młodszych ode mnie niewiast i chłopców – udławcie się tymi wakacjami :D Moje też nadejdą, trochę później, a tymczasem, by się za bardzo nie frustrować czyjąś 'wolnością’ zaprzestaję wieczornych wypraw na Rynek.

komentarze 2

  • Heniek wrote:

    A co to wakacje?
    w zasadzie miałem nic nie pisać (choć były i głębsze przemyślenia, ale już się na szczęście ulotniły ;)), ale co mi tam.
    Naprawdę, jako, że palisz, polecam na długie spacery dobrą drewnianą fajkę- nie ma to jak 1-2h spaceru kopcąc drewniaka i słuchając ulubionej muzy- ile razy potrafiłem zawiesić się na takiej czynności i przytomnieć daleeeeko od domu ;)

    Z tą nauką i wolnym czasem to tak w zasadzie to ściema jest, bo na dobrą sprawę, na konkretną naukę ludziom wystarczy połowa z tego czasu, który normalnie na nią poświęcają… tylko najczęściej robią przy okazji tysiąc innych rzeczy i rozpraszają się pierdołami. Godzina dwie dobrego spaceru a potem konkretna nauka- w pełni popieram :)
    Co do dzieci na ulicach… no cóż… wolę się nie wypowiadać, bo jak dla mnie to porażka co się dzieje.
    Btw. zapraszam do jaworzyny ;) co jak co, ale mamy tutaj ciekawy skansen kolejowy i rozstaje torowisk ;)
    A o znajomych w oddali… ech… zbyt dobrze to znam… nikogo u mnie już nie ma.. a swoje teraz przesiedzieć w tej zapyziałej dziurze muszę…
    Uczelnią się nie martw- stara dewiza „jakoś to będzie” sprawdza się w tym ustrojstwie nader dobrze- w końcu w przyszłym roku kończę to cholerstwo, więc wiem co mówię :P
    Moja rada- wypraw na rynek nie zaprzestawaj, tylko weź nóż i zrób sobie puzzle :D skończy im się babce sranie :P

  • Katarzyna wrote:

    Wakacje!
    Smutno mi się zrobiło jak napisałeś, że do lublina cie już nie ciągnie. Zresztą, dopóki sama nie sprawdzę (dzięki studiowaniu we Wrocławiu), mogę spokojnie mówić, że nigdy nie zapomnę o moich rodzinnych stronach i zawsze będę chciała tu wracać. Za duży sentyment. A jest naprawdę niewiele rzeczy czy miejsc do których się przywiązuje. Ale Lublin sobie zasłużył.

    Powodzenia w uczeniu się i na egzaminach :)

Dodaj komentarz