Dawno temu do mistrza zen przyszedł człowiek . Powiedział, że nie może znaleźć dla siebie partnerki, takiej, która by mu odpowiadała i którą bezgranicznie kochałby do końca życia.
– A jaka miałaby być ta kobieta? – zapytał mędrzec.
Człowiek zastanowił się przez chwilę, a potem rzekł:
– Wyobrażam ją sobie jako osobę mądrą, uczciwą, odpowiedzialną, miłą, czułą, wrażliwą, delikatną, piękną, zaradną, traktującą nasz związek w sposób partnerski…
Dodał jeszcze kilka równie pozytywnych cech, po czym zapytał mnicha, co ma począć. Mędrzec zajrzał głęboko w oczy człowieka i odpowiedział spokojnie:
– Znam absolutnie pewną metodę, dzięki której będziesz mógł spotkać taką kobietę
– Jaką?! – krzyknął radośnie człowiek. – Jeśli mi ją zdradzisz, oddam ci wszystko, co posiadam!
– Niczego od ciebie nie chcę – odparł zagadkowo mistrz. – Problem w tym, że musisz mi przysiąc, iż zastosujesz tę metodę.
Przybysz zaczął więc przysięgać na wszystkie świętości, a kiedy trochę ochłonął, usłyszał cichy głos starca:
– Jeżeli pragniesz spotkać kobietę, która byłaby piękna, czuła, opiekuńcza, mądra, pogodna, uczciwa, zaradna i traktowała związek z tobą po partnersku, to sam taki musisz się stać. Tylko wtedy będziesz mógł ją znaleźć, a nawet jeśli jej nie spotkasz, będzie to dla ciebie bez znaczenia.
(źródło: szczaw.wordpress.com)
Brak komentarzy